https://www.high-endrolex.com/33
https://www.high-endrolex.com/33
Ruiny postindustrialne - Śląski Jazz Club
Daniel Ryciak

Ruiny postindustrialne

Za nami (prawie) 15 edycja fesitwalu Jazz w Ruinach

Ruiny postindustrialne

Ten festiwal był przełomowy pod kilka względami, ale chyba najważniejszym z nich był zmiana lokalizacji. Było to duży szok, także dla mnie jako organizatora. Niestety, warunki nie pozostawały wątpliwości – trzeba było szukać innej lokalizacji dla tego wydarzenia. Powody zmian dość obszernie i bezstronnie opisały lokalne media, więc nie w tej materii nic do dodania (www.24gliwice.pl


Warto jednak pochylić się nad tym, co się wydarzyło. A było to coś niezwykłego. Otóż, znalazła się idealna wręcz lokalizacja, czyli licząca ponad 150 lat Hala Modeli należąca do Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych. Tam powstawały modele i odlewy wielu pomników, które na stałe wpisały się w krajobraz i historię wielu miast w Polsce i nie tylko, bo także poza jej granicami.


Piękne miejsce, z bogatą historią i … świetnym zapleczem, daleko lepszym niż Ruiny Teatru Victoria. W tych ostatnich … no cóż, było trudno. Ze wszystkim. Ze spadającymi odłamkami, z wypaczonymi podłogami, z sypiącym się tynkiem, z nie zamykającymi się oknami, z brakami żarówek w garderobach, etc. Lista nie miała końca. W nowym miejscu okazało się, że można robić festiwal w ogóle nie myśląc o takich rzeczach, może i banalnych, ale potrafiących przyprawić o prawdziwy ból głowy.


Ale na tym nie koniec. Okazało się, że właściciel Hali, czyli GZUT nie tylko chętnie przystał na propozycję realizacji festiwalu w tym miejscu, ale od razu rozpoczął prace porządkowe (przygotowując plac przez Halą), budowlane (odnowienie fasady budynku, malowanie, wprowadzenie elementów do montażu reklamy zewnętrznej), ale także logistyczne (zapewnienie mobilnych toalet dla widzów).


Czyli okazuje się, że nie tylko można zrobić ten festiwal bez obaw i lekkiego zażenowania zapleczem technicznym, ale jeszcze można liczyć na tak ogromne wsparcie. I to nie ze strony instytucji publicznych, ale prywatnego przedsiębiorcy. Osobiście byłem w szoku, który trwał dość długo. Stąd też ten wpis ponad miesiąc po zakończeniu głównych działań festiwalowych. Tak gwoli prawdy, to festiwal wciąż trwa, bo przed nami publikacja katalogu z wystawy (a spłynęło ponad pół tysiąca prac z całego świata), publikacja klipu muzycznego w JAZZ TV (platforma cyfrowa, ponad 4 miliony abonentów), no i publikacja naszego klipu reportażowego w sieci internetowej, na naszych kanałach informacyjnych. Ale mniejsza z tym. Wracając do tematu. To tak, jakby nagle z tunelu wyjechać nagle na jasną, oświetloną słońcem drogę. Ale … no właśnie …

Wszystko pięknie, ale jednak przy takiej zmianie zawsze pozostaje obawa. Czy festiwal ma swoją wierną publiczność? Czy będzie chciała przyjechać w inne miejsce? Z jednej strony Ruiny Teatru Victoria to ścisłe centrum miasta, ale z drugiej przy Hali Modeli potężnej wielkości dwa parkingi plus miejsca dla rowerzystów. Na piechotę trochę dalej, ale … ile osób docierało na festiwal na piechotę …


Tego typu pytań zadawałem sobie sporo. W tej chwili nie ma sensu ich przytaczać, bo najstotniejszy jest efekt końcowy. A ten wprawił mnie w kolejny pozytywny stan szoku. Okazało się, że festiwal ma własną wierną publiczność, która nie snuła się po mieście, tylko przychodziło na festiwal. Ponadto, publiczność doceniła właśnie doskonałe możliwości dotarcia własnych środkiem lokomocji, które ścisłe centrum miasta (jak każde centrum miasta) jednak ograniczało. Jakby tego było mało, szczególnie w przypadku widzów festiwalu spoza Gliwic nie tylko okazało się, że te logistyczny udogodnienia są plusem, ale wręcz powstało pytania … dlaczego dopiero teraz, dlaczego tak długo musieli się męczyć, skoro istnieją takie możliwości.


Abstrahując od idei festiwalu, która nie łączy się z żadnym wybranym miejscem (proszę sobie poczytać, jest tego sporo na stronie), to jednak gdzieś z tyłu głowy była obawa, że to festiwal łączący się w świadomości odbiorców właśnie z konkretnym miejscem. I tu kolejne zaskoczenie. Spodziewałem się sporo pytać i rozmów na ten temat. Odbyłem dwie. Każdego dnia festiwalu komplet publiczności, mnóstwo wpisów w mediach społecznościowych, ogromne zainteresowanie w sieci (wiem, bo sprawdzałem) i tylko dwie rozmowy na temat zmiany miejsca. Dla większości to nie miejsce, a idea i klimat festiwalu się liczą. Jest w ciężkim szoku. Fakt, pracowaliśmy na to, staraliśmy się informować o tym jak najszerzej. I nie mówię o zmianie lokalizacji, tylko o idei festiwalu i o tym, że to nie miejsce tworzy ten klimat, ale właśnie idea kryjąca się za festiwalem i ludzie go tworzący kreując tę atmosferę. Ale zawsze pozostaje pewna wątpliwość na ile ten przekaz dotarł do odbiorców. Dotarł, i mamy na to dowody.

Dlatego też w tej chwili pozostaje mi w tej chwili pochylić czoła i podziękować zarządowi GZUT z panem Wojarskim i panią Mokrzycką na czele, za ciepłe przyjęcie, wsparcie, otwartość i za tak wielkie zaangażowanie. Chciałbym też podziękować wszystkim pracownikom i wolontariuszom Śląskiego Jazz Clubu za ich zaufanie i wytężoną pracę przy tej edycji festiwalu. Jednak przede wszystkim chciałbym podziękować publiczności, która nie zawiodła i udowodniła, że po prostu warto się starać robić ciekawe i wartościowe projekty. W końcu bez Was, droga publiczności, całe zaangażowanie wcześniej wymienionych nie miało by sensu. Dziękuję raz jeszcze i do zobaczenia za rok. Nie mam pojęcia co przyniesie. Praca dla Śląskiego jazz Clubu już mnie nauczyła by oczekiwać nieoczekiwanego. Ale jeśli jest dla kogo to robić, to wciąż ma sens.

Ta strona używa COOKIES.

Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies, zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki.

OK, zamknij
https://www.high-endrolex.com/33