https://www.high-endrolex.com/33
https://www.high-endrolex.com/33
Rozmyślania prezesa w czasach zarazy - Śląski Jazz Club
Daniel Ryciak

Rozmyślania prezesa w czasach zarazy

… czyli jak żyć online

Rozmyślania prezesa w czasach zarazy

Od razu na wstępie wyjaśniam, że sam nie mam bladego pojęcia jak żyć online. Jeżeli ktoś szuka porad w stylu „życie online w weekend” to się srogo zawiedzie. Dlatego też od razu uprzedzam, żeby potem nie było …
Skąd więc hasło o życiu online? No właśnie stąd, że nie wiem jak, ale chyba nie mam wyjścia i będę musiał zacząć tak żyć. Mam tylko nadzieję, że to tymczasowo. Z drugiej jednak strony (jak mawia mój ulubiony mleczarz Tewje), doświadczenie uczy, że prowizorki są najtrwalsze. Jest się więc czego bać …


Oczywiście – tutaj tłumaczenie dla tych, którzy szukają porad „…w weekend” i jakimś cudem doczytali do tego momentu – nie mówię o zamawianiu butów, pizzy, książek, płyt, przecinarki plazmowej do metalu czy też innych dyskretnych przesyłek kurierskich. Nie, to jest proste. Mowa o przeniesieniu całej działalności do sieci, od pracy zawodowej, poprzez wszelkiej maści zakupy (a już wiem, że piwa online nie zamówię, co dodatkowo czyni ten świat bardzo nieprzyjemnym), po wizyty lekarskie, kontakty ze znajomymi i … dostęp do kultury. Czyli jeśli teatr czy koncert to również online. I to mnie przeraża. Szczególnie bez piwa, którego jak już podkreślałem online nie da się zamówić.

Może sobie teraz pomarudzę trochę, bo jestem już w wieku, w którym wypada … to i owo, ale to już tajemnica lekarska … tylko czy w sieci jest bezpieczna … ?

W każdym bądź razie chciałbym się skupić na narzekaniach prezesa i życiu kulturalnym. Otóż, może się wydawać, że zasiadanie na stolcu prezesowskim najstarszego stowarzyszenia jazzowego w kraju to wyłącznie prestiż, laudacje, bale i inne koturnowe działania. A jedyne zmartwienie to wybór dnia następnego, czyli alkazelcer czy alka prim. Co prawda, tutaj już jest rozwiązanie, podane zresztą przez mojego ulubionego poetę i pieśniarza Andrzeja Poniedzielskiego, a więc alka prim, bo ciszej się rozpuszcza. Niestety, nie moje to wybory. Doświadczenia tych kilku lat pokazały, że to nie ta bajka.

Może szukając złotego środka powiem, że doświadczenia ostatnich kilku lat to zarządzanie niejednokrotnie kryzysowe, by zabrzmieć profesjonalnie. Zawsze coś, nawet jeśli tylko brzmienie. Chociaż z drugiej strony (naprawdę lubię Tewje) brzmienie w muzyce jest bardzo ważne. Ale to dygresyjka, więc wracając do meritum. Nieustające zmiany, całkowicie nieplanowane i zaskakujące dla wszystkich, z prezesem na czele. No cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo, a stara dewiza wyniesiona jeszcze z piwnic dawnej siedziby SJC stawiała sprawę jasno: „jazz nie zna litości”. Oj nie zna, skubany jeden, w rąbek czesany. Ale jakoś się udawało łączyć właściwe końcówki, tak by stykało i działało.


I kiedy właśnie wszystko zaczynało się układać i już było widać światełko w tunelu, a SJC ma w planach wyjście na rynki nie tylko poza gliwickie, poza śląskie, ale wręcz na świat szeroki - to ostatnie dzięki coraz liczniejszym partnerom ze Starego (Sub)Kontynentu – pojawia się ona. Pandemia. Oczywiście, w kontekście tego co dotyka cały świat, problemy prezesunia jakiejś tam organizacji jazzowej wydają się raczej mało ważne, ale … no właśnie. Wszystko zależy od punktu widzenia, a skoro punktem tym dzieli się sam prezesunio i to na stronie jazzclubowej to znaczy, że to jednak ma swoją wagę. Jakąś na pewno.

A więc (tak, to błąd – tak nie zaczyna się zdania w języku polskim, ale potraktujmy to jako licentia poetica w tym wypadku) wracając do światełka w tunelu trzeba ustalić czy to białe światełko lokomotywy czy czerwone ostatniego wagonu. Taka wiedza może uratować życie.

Jak działać w czasach zarazy? Wszystko przenieść do strefy online? Można, ale przecież będzie to dość istotna zmiana. Więcej, będzie to całkowicie inne podejście do prezentacji muzyki, która największą wartość zyskuje grana i słuchana (odbierana) na żywo, gdzie improwizacja, kontakt na scenie oraz sceny z widownią ma ogromny wpływ na rozwój myśli muzycznej. Jak to zrobić by nie stracić ducha tejże sztuki. To znaczy nigdy go nie widziałem, ale zakładam, że jakiegoś ma. Chociaż z założenia w duchy nie wierzę. Dobra, inaczej i zdecydowanie jaśniej. Jak to zrobić, by ze świeżego, zimnego, złocistego, niepasteryzowanego i niefiltrowanego wyciągu ze słodu jęczmiennego i goryczki chmielowej, wyposażonego w pienistą, białą koronę nektaru bogów nie stworzyć jakiegoś bezglutenowego, pozbawionego węglowodanów, dietetycznego, pozbawionego smaku i koloru, bezalkoholowego masowego produktu zapuszkowanego. Oto trudność zadania przed jakim staje prezes. I co tu dużo mówić, nieco się boi. Zapuszkować ładnie, nie sztuka. To się nazywa marketing i promocja. Na tym nawet prezes się zna. Gorzej co się z takiej pandorpuszki wyleje.

Z drugiej strony (ach ten Tewje), i po raz kolejny zresztą, nie ma innego wyjścia. Trzeba szukać nowych rozwiązań dla starych projektów, by je ocalić w czasach zarazy. Trzeba łączyć wodę z ogniem. Byle tylko buchająca para nie okryła zasłoną milczenia wszystkich tych wysiłków.
I trzeba mieć nadzieję, że to jednak rozwiązania z krótkim terminem przydatności do spożycia. Mieć nadzieję, że jeszcze będzie normalnie, lub chociaż normalniej, by nie żądać zbyt dużo od razu. Strefa online jest fantastyczna, ale pod warunkiem, że wchodzi się tam czasowo, a podstawą będą jednak kontakty i doświadczenia w realu. A może prezesunio się myli? Może jest już starym prykiem, który ma swoje stare przyzwyczajenia, które dla młodego pokolenia są niezrozumiałe lub wręcz zabawne? Może życie powoli lecz nieuchronnie, w całości przenosi się do strefy online …


I tutaj prezesunio oblewa się zimnym potem, albo czymś równie nieprzyjemnym. Taaaak, i innej puenty nie będzie …

Ta strona używa COOKIES.

Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies, zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki.

OK, zamknij
https://www.high-endrolex.com/33