Boom Jazz - narodziny

Atmosfera festiwalu od samego początku była wyjątkowa, co podkreślają muzycy którzy brali udział w kolejnych edycjach.

Marek Stryszowski z jazz-rockowej grupy lat 70-tych Laboratorium wspomina: „…na Boom’ie nie graliśmy tylko raz bo coś wypadło z zagranicą. U was fajnie się gra – macie stałą, świetną publiczność – to nie są przypadkowi ludzie jak gdzie indziej, wiedzą dokładnie na co przychodzą…”.

Miesięcznik Jazz tak pisał o Boom Jazzie w roku 1976: „Klimat Boom Jazzu jest niepowtarzalny, jako, że jest to chyba jedyna w kraju impreza jazzowa, na której panuje taka atmosfera, o którą coraz trudniej w czasach festiwali i koncertów organizowanych dla masowego odbiorcy – atmosfera pełnego kontaktu widza z muzykiem. Ta właśnie atmosfera spowodowała, że Boom Jazz liczy się, że jazzmani polscy znają tę nazwę, a na wieść o niej czym prędzej zmierzają do Gliwic…”

Po kilkuletniej przerwie festiwal został reaktywowany w roku 2003.

Kilka słów wyjaśnienia w sprawie opisu programu pierwszego Boom Jazzu z roku 1973.  Jako współorganizator widniej tam  PSJ w Gliwicach, czyli Polskie Stowarzyszenie Jazzowe Oddział w Gliwicach. Taką decyzję (o takim wyglądzie materiałów informacyjnych) podjął Mieczysław „Mikołaj” Osiadły, ówczesny prezes Stowarzyszenia Muzycznego Śląski Jazz Club i jednocześnie przewodniczący gliwickiego oddziału PSJ. Oddział ten istniał w Gliwicach w latach 1971 – 1977 i prowadzony był przez ludzi … Śląskiego Jazz Clubu.  Sprawa trochę skomplikowana, ale jej wyjaśnianie wymaga odrębnego wpisu. Póki co można mówić o specyfice czasów i nacisków do centralizacji wszystkiego.  Ale miało to też swoje ciekawe aspekty. Z dzisiejszego punktu widzenia nawet zabawne. Centralizacja oznaczała także … etaty.  Ludzie stowarzyszenia gliwickiego byli na etacie PSJ. Obecny prezes SJC (tekst pisany w 2012) Mirosław Rakowski w roku 1973, podczas organizacji pierwszego Boom Jazzu, jako członek SJC był również pracownikiem PSJ Oddziału w Gliwicach na etacie kierownika punktu reklamowego.  Takie czasy …